26/11/2015

TAG : 5 kosmetycznych rzeczy, których wcale nie chcę mieć.

Cześć! Dzisiaj luźny post, dawno nie było u mnie tagu, jednak zdecydowałam odpowiedzieć na ten, do którego zaprosił mnie Gosia KLIK. Ciężko było wybrać 5 rzeczy których nie potrzebuję, nie chcę. Ale przedstawiam Wam moją listę.



1. Fullips.
Nie wiem kto lubi robić sobie krzywdę i sprawiać ból, ale jak już lubisz to robić to wystarczy zwykły korek, czy butelka i efekt taki sam, ta nakładka tylko powoduje opuchnięcie ust, często tworzą się siniaki, czy nawet ranki. Ustom glonojada mówię stanowcze nie!

2. Zalotka do rzęs.
Podobnie jak Patt KLIK, nigdy nie używałam zalotki...najzwyczajniej na świecie się jej boję :P że sobie powyrywam rzęsy, połamię je, czy wsadzę ją za mocno w oko. Trochę mnie to przeraża.

3. Pilnik Scholl.
Ma go moja mama, wolę raz na jakiś czas założyć na stopy skarpetki złuszczające, a później dbać o pięty poprzez ich mocne nawilżanie. Pumeks całkowicie wystarcza. 

4. Kufer z kosmetykami.
Wieje tandetą, wolę samam skomponować swoją kosmetyczkę, czy kufer, czytając opinie o poszczególnych produktach, nie muszą to być drogie marki, a sprawdzone kosmetyki, które mnie nie zawiodą.

5. Drogie tusze do rzęs.
Niestety tusz to kosmetyk, który wymieniamy co 3 miesiące, w związku z tym wolę znaleźć swojego ulubieńca na niższej półce cenowej, Tusze za 200 zł do mnie nie przemawiają, mam kilka droższych i wcale tyłka nie urywają.

Kto ma ochotę pobawić się z nami? Zapraszam do zabawy! Napiszcie koniecznie jakie kosmetyki są dla Was zbędne!

21 comments:

  1. Oprócz pilnika do stóp zgadzam się z Tobą w 100 % :) Również są to rzeczy które w ogóle mi się nie przydadzą :)

    ReplyDelete
  2. Też się bałam zalotki, ale to nic strasznego :) Inna sprawa, że moje rzęsy szybko się prostują (z włosami na głowie mam to samo), więc jej używanie nie ma sensu :P

    ReplyDelete
  3. Zalotkę w swoim asortymencie mam ale jej nie używam, więc jakbym się z tobą zgodziła ;).

    ReplyDelete
  4. zgadzam sie w prawie 100% :) czasami jednak uzywam zalotki ;)

    ReplyDelete
  5. Bez zalotki nie wyobrażam sobie malowanie rzęs!!:D

    ReplyDelete
  6. Strach przed zalotką mnie powalił :D
    Ale jeżeli chodzi o te kuferki to się z Tobą w 100% zgadzam. Widziałam je na żywo i tak tandetą wieje, że łohoho... :D

    ReplyDelete
  7. Jeśli chodzi o kuferek i dziwny przyrząd do usta zgadzam się w 100 %.

    ReplyDelete
  8. Bardzo fajny TAG, pewnie zrobię też u siebie. Mi np. nie są do szczęścia potrzebne bardzo drogie kosmetyki tj. pomadki, cienie czy właśnie tusze do rzęs. Albo paletki z tysiącem cieni, zwykle marnej jakości - już wolę kupić taką, która ma kilka fajnych odcieni, niż dużo ale większości i tak nigdy nie użyję ;))

    ReplyDelete
  9. Mnie do szczęścia też nie jest potrzebna zalotka (a przynajmniej tak mi się wydaje) oraz gąbka-jajko.

    ReplyDelete
  10. Mojej mamie marzy się ten pilnik ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mojej tata przerobił go na prąd, wkurzało ją ciągłe wymienianie baterii :P

      Delete
  11. 1 to jakieś nieporozumienie, 2 nie potrzebuję, 3 - drogi gadżet - zdecydowanie wolę frezarkę. 4i 5 też nie są mi potrzebne, czyli jednym słowem moja lista wygląda identycznie ;p

    ReplyDelete
  12. Zgadzam się z Tobą w 100%, również nie używam zalotki :)

    ReplyDelete
  13. Full lips i od razu widze Kylie Jenner z ustami glonojada :D Zalotke lubie ale nie za czesto, drogie tusze do mnie akurat przemawiaja, choc nie sa niezbedne ;) Reszta w punkt z moim postrzeganiem swiata:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mam rozne tusze. Nie dostrzeglam zeby maskary za 200 zl dawaly duzo lepszy efekt niz sprawdzone tanioszki.

      Delete
  14. Jedynka to szaleństwo. Ale bez zalotki to sobie makijażu nie wyobrażam. Ja mam proste rzęsy i ten drobiazg fajnie je wywija. Nie ma się czego bać :)

    ReplyDelete
  15. Zgadzam się z każdym punktem. Mi do szczęścia nie jest potrzebna jeszcze szczoteczka soniczna do twarzy - kupiłam ją, użyłam dwa razy, po których mnie tylko wysypalo i juz więcej nie miałam na nią czasu. Jak dla mnie nic specjalnego :-) nie lubię bez masek w proszku, które sami mieszamy z plynem. Nie wychodzą mi one za dobrze i zdecydowanie wolę gotowe maski :-)

    ReplyDelete
  16. Ja też nie chciałabym tego dziwadła do powiększania ust, ble! Zalotkę za to bardzo lubię choć używam tylko od czasu do czasu. Podobnie jak Ty też wolę tańsze tusze, zresztą wiele z tuszy z różnych półek cenowych daje u mnie bardzo podobny efekt.

    ReplyDelete
  17. Ja też nie rozumiem fenomenu tego "korka" do ust, po co ludzie tego używają, akceptujmy siebie :) A drogich tuszów nigdy nie kupuję, kiedyś kupiłam trochę droższy i był okropny, ostatnio kupiłam taki za 10 zł i jestem bardzo zadowolona :)

    ReplyDelete
  18. Ja muszę używać zalotki bo moje rzęsy są za proste żeby mogła z niej zrezygnować.

    ReplyDelete