31/08/2013

DENKO sierpień 2013

Witajcie Kochani! Dziś ostatni dzień miesiąca więc najwyższy czas na projekt denko. Jeśli jesteście ciekawi co zużyłam w minionym miesiącu to serdecznie Was zapraszam na dzisiejszy post. Dodatkowo chciałabym Wam życzyć wszystkiego najlepszego z okazji Międzynarodowego Dnia Blogera - zarówno koleżankom i kolegom blogerom, jak i wszystkim czytelnikom blogów!
Przechodząc do tematu notki, chciałabym przedstawić Wam co udało mi się zużyć w tym miesiącu. Jak pewnie wiecie za niedługo wracam do Gliwic i nie chciałabym wieźć tam ogromu kosmetyków, dlatego sukcesywnie zużywam zapasy, a kupuje jedynie najbardziej potrzebne produkty. O czym przekonacie się już za niedługo, gdy kolejny post z serii przeżyj miesiąc za 50 zł się ukaże ;)
1. Lirene Żel pod prysznic Rajski Granat.
Wg mnie najładniej pachnący żel z serii power of fruit. TUTAJ możecie przeczytać co sądzę o tym produkcie.
2. Lirene Żel pod prysznic Kusząca Gruszka.
Notka o wszystkich żelach z tej serii pojawiła się TUTAJ.
3. Luksja Creamy nawilżający żel pod prysznic z płatkami róży i proteinami mleka.
Żel o bardzo przyjemnym zapachu. Dobrze się pienił, przyjemnie oczyszczał skórę, a jego zapach  nie pozostawał na ciele na długo, działania nawilżającego nie zauważyłam ale wychodzę z założenia, że od tego jest balsam do ciała.
4. Lirene Nawilżająco-odżywczy balsam do opalania SPF 30.
Używałam jako balsamu do ciała ponieważ po roku leżenia w szafce nie uważam żeby mnie dalej miał chronić przed słonce, recenzja pojawiła się rok temu TUTAJ.
5. Lirene RATUNEK po przedawkowaniu słońca.
Recenzja produktu TUTAJ.
6. Olej kokosowy.
Nie było to moje pierwsze spotkanie z olejem kokosowym, na pewno będę wracać do produktu, jeśli jesteście ciekawi co o nim sądzę to pisałam o nim TUTAJ.
7. Farmona Jantar - odżywka do włosów i skóry głowy.
Sławny Jantar, który został zdenkowany ponieważ stał na półce i zmętniał i zmienił zapach więc wolałam go wyrzucić. Pełna recenzja TUTAJ
8. Woda różana.
O niej z pewnością napiszę dla Was notkę. Czekajcie cierpliwie.
9. Under Twenty tonik łagodząco-matujący przeciw rozszerzonym porom.
Jak się sprawdził tonik dla kobiet poniżej 20 roku życia u 23letniej kobiety przeczytacie TUTAJ.
10. Cien delikatny żel do mycia dla cery normalnej i mieszanej.
Dużo bardziej wolę ten żel, niż żel z Biedronki, jest to spowodowane pewnie tym, że ten żel się pieni i mam wrażenie, ze dzięki temu lepiej oczyszcza cerę. Nie wysusza skóry, pozostawia ją lekko ściągniętą, ale zwykły tonik wystarcza, aby cera powróciła do normalnego stanu. Dodatkowo jest wydajny, nie podrażnia oczu.
11. Playboy, Play It Rock.
O perfumach pisałam zbiorczo TUTAJ.
12. Oriflame Oczyszczająco-nawilżający krem z olejkiem z drzewa herbacianego i rozmarynu
Przyzwoity kremik dla skóry skłonnej do niespodzianek, pisałam o nim TUTAJ.
13. Lirene City Matt 207 beżowy.
Skończył się również legendarny City Matt i pisałam o nim recenzję TUTAJ.
14. L'Oreal 4D Architect.
Tusz który ciężko było mi skończyć, aż w końcu wysechł :P nie lubię takich szczoteczek. Moje zdanie o nim znajdziecie TUTAJ.
15. Eveline Volume Celebrities.
Lubię ten tusz więc znalazło się również kolejne jego opakowanie ;) recenzja TUTAJ.
16. Nivea pure&natural - OLIVE & LEMON.
Jedna z ulubionych pomadek ochronnych. Recenzje znajdziecie TUTAJ.
17. Synergen puder w kompakcie 03 sand.
Wszystkim dobrze znany puder w kompakcie, pisałam o nim już dawno, w końcu go wykończyłam :) TUTAJ recenzja.
18. Opakowanie płatków kosmetycznych Carea (Biedronka).
19. Próbka szamponu WAX - głęboko oczyszczający.
20. Opakowanie płatków kosmetycznych Iseree (Lidl).

PRODUKTÓW PEŁNOWYMIAROWYCH: 19
PRÓBEK: 1

A jak Wasze zużycia?

PS. Dziś prawdopodobnie czeka mnie formatowanie laptopa więc może być przez pewien czas ograniczony kontakt ze mną.

27/08/2013

RECENZJA: Lirene żele pod prysznic - soczyste winogrona, kusząca gruszka, rajski granat.

Witajcie, dzisiaj szybciutko o produktach z paczuszki, która otrzymałam w ramach współpracy z Lirene, o której pisałam TUTAJ. Notka krótka i rzeczowa, bo ile można pisać o żelu pod prysznic? Wszystkie te żele wchodzą w skład linii POWER OF FRUIT i tradycyjnie na początku pokażę Wam co producent o nich pisze.

Owocowa eksplozja energii pod prysznicem! Żel pod prysznic Lirene to niezwykłe połączenie delikatnej pielęgnacji skóry z codzienną dawką energii oraz owocową ucztą dla zmysłów



Lirene Żel pod prysznic Rajski Granat:
Urzekająco świeża formuła żelu kryje w sobie rozkoszną i pełną słodyczy nutę dojrzałego granatu, która zamieni Twój codzienny prysznic w chwilę relaksu i zapomnienia.
 

Zawarty w żelu wyciąg z granatu doskonale odżywia, pozostawiając skórę gładką i delikatną przez cały dzień.



Lirene Żel pod prysznic Kusząca Gruszka:
Wyjątkowo lekka formuła żelu łączy w sobie aromatyczną i pełną energii nutę soczystej gruszki ze słodyczą jabłka i melona.
 

Zawarty w żelu wyciąg z gruszki doskonale pielęgnuje skórę, pozostawiając ją miękką i jedwabiście delikatną przez cały dzień.



Lirene Żel pod prysznic Soczyste Winogrona:
Kusząco świeża formuła żelu, łącząca w sobie aromatyczną słodycz soczystych winogron przełamaną orzeźwiającym zapachem cytrusów, zapewni wyjątkowe chwile prawdziwej przyjemności pod prysznicem.

Zawarty w żelu wyciąg z winogron doskonale nawilża skórę, pozostawiając ją aksamitnie miękką i delikatną przez cały dzień.




Wszystkie żele zamknięte są w typowych dla marki opakowaniach - smukłych, plastikowych, przezroczystych butelkach (widzimy ile produktu zostało), które bardzo dobrze leżą w ręce, więc nie musimy się bać, że się wyślizgnie z rąk. Otwór dozujący produkt jest odpowiedniej wielkości - bez problemu wydostaniemy pożądaną ilość produktu. Opakowania są wytrzymałe, po upadku na podłogę nie zauważyłam żeby cokolwiek złego się z nimi stało. Dodatkowo można postawić je do góry nogami, dzięki czemu produkt zostanie wykorzystany do końca.
Same żele maja intensywne kolory, pięknie pachną, używa się ich z prawdziwą przyjemnością! Przygodę z tymi żelami zaczęłam od żelu o czerwonego, czyli docelowo o zapachu granatu - śmiem twierdzić iż koło tego owocu ten żel nawet nie stał, ale pachnie pięknie, landrynkowo, słodko, ale bez przesady. Kolejnym żelem, który używałam była żółta gruszka, zdecydowanie zapach przypomina gruszkę, taką mocno dojrzałą i przywodzi mi na myśl gorące lato i... pełno os pod gruszą :P ostatni żel, który używałam to zielone winogrona i tutaj zapachu nie potrafię opisać jest słodki ale chemiczny, jednak przyjemny dla nosa. Wszystkie żele są odpowiedniej konsystencji, nie są rzadkie jak żele z Biedronki.

Jeśli chodzi o żele pod prysznic to wymagam jedynie, aby ładnie pachniały i dobrze się pieniły. Myję się gąbką, więc zawsze zwiększa to wydajność produktu. Produkty te zdecydowanie nie podrażniają, szkoda, że zapach utrzymuje się krótko na ciele. Żele nie mają właściwości nawilżających, ale od tego wg mnie jest balsam do ciała. Z drugiej strony nie wysuszają ciała.

Cena ok 8 zł / 250 ml (częste promocje)
 ___________________________________________________________________________
Ten produkt otrzymałam w ramach współpracy z firmą Lirene jednak nie wpływa to na moją ocenę produktu i przedstawia moje obiektywne zdanie na temat kosmetyku - jednak każdy ma inną skórę więc możecie mieć odmienne zdanie na jego temat.
Bardzo dziękuję firmie Lirene za udostępnienie mi tego produktu do testów.

26/08/2013

RECENZJA: PALMER'S Cocoa Butter Formula Peeling do ciała Cocoa Body Scrub.

Dzisiejszy post będzie o produkcie, który otrzymałam na niedawnym spotkaniu blogerek w Katowicach, o którym pisałam TUTAJ. Pani Ela bardzo ciekawie mówiła nam o produktach firmy Palmer's, a po wykładzie obdarowała nas produktami, które same wybrałyśmy - super, że mogłyśmy wybrać kosmetyk do testów. Wybrałam peeling do ciała z serii Cocoa Butter Formula i z wielką ochotą wzięłam się za testowanie produktu, gdy tylko przywiozłam go do domu.

Uwielbiam peelingi do ciała - już nie raz o tym wspominałam. Lubię mocne zdzieraki jak na przykład domowy peeling kawowy, czy peelingi z korundem - tutaj drobinki ścierające są niesamowicie małe, ale bardzo skutecznie peelingują ciało - korund używałam też do peelingu twarzy, jednak w tym przypadku trzeba bardzo uważać żeby nie uszkodzić delikatnego naskórka twarzy. Ale dziś nie mam pisać o ulubionych peelingach, a o jednym konkretnym peelingu: PALMER'S Cocoa Butter Formula Cocoa Body Scrub.
Odkryj młodszy wygląd swojej skóry z unikalna formułą na bazie masła kakaowego wzbogaconą masłem shea, witaminą E oraz aktywnymi składnikami złuszczającymi, zapewniającymi maksymalny efekt nawilżenia, oczyszczenia, ujędrnienia i wygładzenia skóry.

Skład: masło kakaowe, masło shea, witamina E oraz składniki złuszczające.

Działanie: Palmer's Peeling do ciała Cocoa Body Scrub, to bardzo przydatny kosmetyk – zwłaszcza przed latem, który doskonale pielęgnuje, a jednocześnie pozwala odkryć gładką i aksamitnie miękką skórę. Peeling pozostawia skórę nawilżoną, oczyszczoną, ujędrnioną i wygładzoną.

Sposób użycia: Stosować peeling delikatnie wmasowując kolistymi ruchami podczas kąpieli w ciepłej wodzie, w szczególności w okolicach kolan, łokci, pięt. Następnie spłukać wodą.
Produkt zamknięty jest w opakowaniu typowym dla maseł i niektórych peelingów - dosyć płaskim zakręcanym słoiczku. Po otwarciu ukazuje się nam 2ga zatyczka mianowicie plastikowa nakrywka z logiem firmy. Nie ma problemów z otwarciem słoiczka, zamyka się również bezproblemowo - nie musimy się martwić, że produkt się wyleje. Opakowanie jest solidne i na pewno przetrwa upadek na podłogę (ja jednak pod tym względem jeszcze go nie testowałam - nie spadł ani razu).
Sam peeling ma beżowy kolor z brązowymi i czarnymi drobinkami ścierającymi. Kosmetyk ma gęstą, zbitą, troszkę woskową konsystencję. Dzięki konsystencji mogą wystąpić na początku problemy z aplikacją. Cudownie pachnie - mogłabym go wąchać i wąchać. Zapach pozostaje na moim ciele około 2 godzin. Zdecydowanie przyjemniej będzie się go używać jesienią i zimą kiedy takie zapachy są pożądane, dosyć intensywne i "ciepłe", jednak latem również mi ten zapach się podobał pomimo, że tą porą roku wolę zapachy świeże i orzeźwiające.
Pani Ela zaproponowała nam taką aplikację peelingu: nakładamy na suche ciało i masujemy, po jakimś czasie zwilżamy delikatnie ciało i masujemy dalej, następnie spłukujemy ciało wodą. Wtedy uzyskujemy najlepsze efekty, peeling działa wtedy zdecydowanie mocniej niż, gdy nakładamy go na zwilżone ciało. Plusem aplikacji na suche ciało jest to, że peeling nie ślizga się wtedy po skórze, a taki efekt występuje gdy zwilżymy ciało, na początku peeling "nie chce" z ciałem współpracować, ale po chwili wszystko jest już okej. Bez problemu usuniemy go z ciała.
Jeśli chodzi o efekty to zdecydowanie jest to ścierak warty uwagi ponieważ działanie peelingujące ma jak najbardziej zadowalające. Świetnie radzi sobie z usuwaniem suchego naskórka, jeśli nie macie bardzo wymagającej skóry to nie będzie Wam potrzebne dodatkowe nawilżanie. Peeling pozostawia skórę aksamitną w dotyku, miękką, gładką, nie podrażnia. Nie pozostawia żadnego filmu na ciele. Wydajność w porządku - po pierwszy użyciu myślałam, że będzie niewydajny, jednak stan jaki widzicie na zdjęciach to około 5 użyć.

Cena: ok. 40 zł/200g

Podsumowując:

Cena zdecydowanie zbyt wysoka, podobny, a nawet większy, poziom zdzierania da nam domowy peeling kawowy - za znacznie mniejsze pieniądze.

Tymczasem mykam pod prysznic i zasiadam do kolejnych 2 blogów. Za niedługo będziecie mogły zobaczyć efekty mojej pracy. Pamiętajcie, że moje wcześniejsze metamorfozy znajdziecie TUTAJ.

21/08/2013

RECENZJA: Under Twenty tonik łagodząco-matujący przeciw rozszerzonym porom.

Witajcie! W końcu jestem, nie wiem na jak długo ponieważ w piątek kończę praktyki i chcę następny tydzień wykorzystać jak najlepiej. Dzisiaj czeka mnie jeszcze pisanie sprawozdania z praktyk - chciałabym go jutro oddać do zatwierdzenia Urzędu, a później będę ogarniać kolejne blogi, ale mam ochotę też poczytać książkę, więc zanim zabiorę się za tworzenie banerków i szablonów na pewno położę się w łóżku z książką (mam nadzieję, że nie zasnę jak w poniedziałek, wczoraj też się mi popołudniu przysnęło, ale wczorajsza drzemka była przyjemniejsza).
Dzisiaj o produkcie marku Under Twenty, jak wiecie Under Twenty nie jestem już jakiś czas, ale mimo to lubię te kosmetyki, jeśli jesteście ciekawi co sądzę o toniku łagodząco-matującym przeciw rozszerzonym porom, to zapraszam do dzisiejszej notki. Tym razem nie będę się rozpisywać co producent pisze o tym kosmetyku ponieważ wszystkie informacje zamieszczone są na zdjęciach.
Produkt zamknięty jest w podłużnej, walcowatej niebieskiej lecz przezroczystej, widać ile produktu zostało w opakowaniu, plastikowej butelce zamykanej na zatrzask. Opakowanie produktu dobrze leży w ręce. Otwór dozujący produkt jest odpowiedniej wielkości, bez problemu naniesiemy na wacik pożądaną ilość produktu, nie musimy się bać, że wyleje się nam nadmiar kosmetyku. Szata graficzna jest przyjemna dla oka - kojarzy mi się właśnie z młodzieżowymi kosmetykami
Sam tonik ma konsystencję typową dla produktów tego typu, pachnie dosyć intensywnie, ale przyjemnie, nie przeszkadza mi to w użytkowaniu produktu, jednak wyczuwam woń alkoholu w nim, to już nie jest takie fajne. Zapach na szczęście bardzo szybko się ulatnia. Tonik delikatnie się pieni.

Jeśli chodzi o samo używanie to tonik dobrze radzi sobie z resztkami makijażu, które pozostały na twarzy po uprzednim demakijażu. Nie pozostawia na twarzy żadnego filmu, nie powoduje ściągnięcia cery. Zauważyłam, że po przetarciu buzi tym tonikiem zaczerwienienia łagodnieją i nie są tak bardzo widoczne. Działania matującego nie zauważyłam, jednak ja obecnie na dzień używam lekkiego kremu nawilżającego. Nie zauważyłam żeby zamykał rozszerzone pory, ale moje pory nie są znowu jakoś super rozszerzone. Niestety u mnie nie poradził sobie z wągrami na nosie, oraz nie zauważyłam żeby dzięki niemu moja cera z niedoskonałościami szybciej się leczyła.
Wydajność produktu: 200 ml toniku wystarczyło na około 2 miesiące używania, używałam 3 razy dziennie - rano, po przyjściu z praktyk i zmyciu makijażu i wieczorem przed nałożeniem kremu. Tonik już wylądował w torbie, w której lądują wszystkie puste (zdenkowane) produkty.


Cena: 10,80 zł (13,50 zł) / 200 ml

A na koniec podsumowanie dla leniuchów, którym nie chce się czytać całej notki :) od dzisiejszej notki postanawiam pisać dla Was takie szybkie podsumowania.

Koniecznie dajcie znać, czy podobają Wam się takie podsumowania!
______________________________________________________________________

Ten produkt otrzymałam w ramach współpracy z firmą Under Twenty jednak nie wpływa to na moją ocenę produktu i przedstawia moje obiektywne zdanie na temat kosmetyku - jednak każdy ma inną skórę więc możecie mieć odmienne zdanie na jego temat.
Bardzo dziękuję firmie
Under Twenty za udostępnienie mi tego produktu do testów.

18/08/2013

TAG: Moje blogowe sekrety.

W związku z tym, że pochłonęło mnie tworzenie banerków i szablonów - jest troszkę zgłoszeń, dzisiaj kolejny luźny post, Alicja, której swoją drogą w piątek zmieniałam wygląd bloga, zaprosiła mnie do TAGa. Z tego co wiem to ten TAG już dosyć długo krąży w blogosferze. Dzisiaj jeszcze luźniej, ale od przyszłego tygodnia spodziewajcie się kolejnej porcji recenzji!
Nazwa TAGa do mnie w ogóle nie przemawia :P Do TAGa zapraszam wszystkich chętnych, nie wyznaczam poszczególnych osób ponieważ nie wiem kto już odpowiadał na ten TAG, a kto nie :)


1. Ile czasu prowadzisz bloga i jak często publikujesz posty?

09.08.2013 minęły 2 lata odkąd prowadzę bloga. Jeśli chodzi o częstotliwość postów to z tym bywa różnie, zależy to od ochoty, weny i czasu - blog jest dla mnie ważny, ale mimo wszystko realne sprawy są ważniejsze - życie prywatne. Bywały czasy gdy pisałam codziennie, ale było też tak, że pisałam zaledwie kilka notek w miesiącu.

2. Ile razy dziennie zaglądasz na bloga i czy robisz to w pierwszej kolejności?

Na bloga zaglądam wiele razy dziennie! Jest to jedna z pierwszych rzeczy, która robię jak włączam komputer - najpierw sprawdzam pocztę, a później patrzę co się dzieje u mnie na blogu i na blogach, które lubię - ostatnio nie mam czasu na komentowanie, ale bądźcie pewni, że zaglądam! Jak nie mam dostępu do laptopa to sprawdzam co się dzieje w telefonie :)

3. Czy Twoja rodzina i znajomi wiedzą o tym, że prowadzisz bloga?

Nigdy się z tym nie kryłam, dużo osób wie o tym, że prowadzę bloga, zarówno w rodzinie jak i znajomi. Różne zdania słyszałam odnośnie tego co robię, łącznie z takim, że "bloga to się w gimnazjum prowadziło" :)

4. Posty jakiego typu interesują Cię najbardziej u innych blogerek?

Posty o "mojej" tematyce, czyli czytam często blogi urodowe, makijażowe, ale również uwielbiam oglądać stylizacje - tak, oglądać, na blogach modwych mało kiedy czytam, co dziewczyna ma do powiedzenia, wolę pooglądać zdjęcia, a jedyne co czytam to opis zestawu - jeśli coś się mi podoba :) Jeśli chodzi o notki z "mojej branży" to lubię, gdy są ładne zdjęcia (estetyczne, niekoniecznie wykonane super aparatem), a sama notka jest wyczerpująca.

5. Czy zazdrościsz czasem blogerkom?

Chyba bym nie była prawdziwą kobietą gdybym nie zazdrościła innym! No oczywiście, że zazdroszczę. Czego? Weny, szczególnie gdy mi jej brak i się zmuszam i siedzę nad notką kilka dni, a w między czasie inna blogerka doda już kilka wpisów. Często zazdroszczę urody, gładkiej buzi, umiejętności w robieniu pięknych makijaży i zdobień paznokci!

6. Czy zdarzyło Ci się kupić jakiś kosmetyk tylko po to, by móc go zrecenzować na swoim blogu?

Żeby zrecenzować go - nie. Ale oczywiście po przeczytaniu pozytywnych opinii na blogach zdarzyło mi się kupić wiele kosmetyków, bo skoro były takie zachwalane...

7. Czy pod wpływem blogów urodowych kupujesz więcej kosmetyków, a co za tym idzie, wydajesz więcej pieniędzy?

Mam więcej kosmetyków, nie znaczy to jednak, że wydaję na nie więcej pieniędzy. Blogowanie nauczyło mnie przede wszystkim sumienności - projekt denko oraz z wielką chęcią przyłączyłam się do akcji oszczędzania - przeżyj miesiąc za 50 zł i jak widać na razie idzie mi całkiem dobrze :). Na pewno jestem bardziej świadoma - kupuję teraz tylko produkty po sprawdzeniu ich recenzji, co pozwoliło mi zminimalizować ilość bubli. Blogerki często też informują o wszystkich promocjach - to też pozwala zaoszczędzić.

8. Co blogowanie zmieniło w Twoim życiu?

Zmieniło tryb mojego życia. Dało mi więcej organizacji - to się da jeszcze więcej? :P cieszę się, że mogę się z Wami podzielić tym co kocham! Dodatkowo poznałam wiele przecudownych osób - koleżanki blogerki. Dało mi też przyjaźń z najbardziej zakręconą osóbką jaką znam - tak Aniu, o Ciebie mowa!

9. Skąd czerpiesz pomysły na nowe posty?

Zdjęcia na bloga zwykle robię w hurtowych ilościach, lubię mieć w czym wybrać. Gdy mam ochotę na pisanie to po prostu zerkam do folderu ze zdjęciami do publikacji i decyduje o czym chcę napisać. Czasami zostaję poproszona o jakiś post, to wtedy tez oczywiście go zamieszczam.

10. Czy miałaś kiedyś kryzys w prowadzeniu bloga, tak że chciałaś go usunąć?

Nigdy nie chciałam bloga usunąć. Zdarzało mi się zamilknąć na jakiś czas, ale nie przeszło mi przez myśl żeby usuwać bloga.

11. Co najbardziej denerwuje Cię w blogach innych dziewczyn?

Blogi prowadzone tylko dla rozdań są dla mnie całkowicie skreślone. Denerwuje mnie niesamowicie kradzież zdjęć i treści - zdarzyło mi się to kilka razy - czułam się fatalnie wtedy, że ktoś robi coś takiego i cierpi na tym mój wysiłek włożony w bloga.

Nie lubię też blogów, gdzie pojawiają się jedynie zdjęcia zaczerpnięte z internetu - chcę fachowej recenzji, a gdy wszystkie zdjęcia są ściągnięte to mam wrażenie, że recenzja też jest zmyślona - skąd mam wiedzieć, czy faktycznie autor bloga używał danego kosmetyku? I rażą mnie recenzje wstawiane po 2 tygodniach używania produktu - chodzi głównie o pielęgnację.

Kto jeszcze nie odpowiadał na ten TAG!? Wywołuję te osoby do odpowiedzi :)

17/08/2013

CHCESZ ZMIENIĆ WYGLĄD SWOJEGO BLOGA?

Witajcie, wczoraj miałam pracowity dzień, nie spodziewałam się, że po moim poście (którego już nie ma) będę miała takie zainteresowanie na robienie banerków i szablonów. Dlatego zdecydowałam się na napisanie tego posta, który będzie aktualizowany wraz z moimi nowymi pracami.

Aby się zgłosić do mnie należy napisać maila na asiablog.pl@gmail.com w tytule wpisując "nowy wygląd bloga" i cierpliwie czekać, gdy znajdę chwilkę to oczywiście się zajmę Twoim blogiem. Aby mi ułatwić pracę w pierwszym mailu napisz mi jakie blogi Ci się podobają (podaj linki), jaką kolorystykę bloga byś chciała, jakie banery Ci się podobają (też mogą być z konkretnych blogów). Dodatkowo możesz się zaznajomić z gotowymi szablonami z http://btemplates.com/ w miarę moich umiejętności postaram się wgrać i dostosować szablon do Twojego bloga, jednak szczerze średnio to lubię ponieważ zajmuje to sporo czasu i jedynie gdy mam albo dużo czasu i się mi nudzi albo jeśli jakoś mnie przekonasz to się mogę tego podjąć :)

PORTFOLIO:
1. nagłówek + szata graficzna bloga: http://cosasyminimas.blogspot.com/
2. nagłówek + szata graficzna bloga: http://cukier-i-pieprz.blogspot.com/
3. nagłówek: http://www.asiablog.pl/
4.  nagłówek + szata graficzna bloga: http://zawodkobieta.blogspot.com/
5. nagłówek + szata graficzna bloga: http://lola-lifestylee.blogspot.com/
6. nagłówek + szata graficzna bloga: http://codzienna-dawka-piekna.blogspot.com/

7. nagłówek + szata graficzna bloga: http://mycreativemakeup.blogspot.com/
9. nagłówek + szata graficzna bloga: http://www.asiablog.pl/
10. nagłówek + szata graficzna bloga: http://snitariuszka-urody.blogspot.com/
11. banerek dla nowych cyklów postów dla: http://b-for-beautiful-nails.blogspot.com/
\
cdn.

14/08/2013

Łatanie paznokci...

Chyba każdej z nas zdarzyła się chwila grozy pt. "o nie złamał mi się paznokieć!". Dla lakieromaniaczek to pewnie totalna tragedia, dla mnie był to smutek, ponieważ dawno nie miałam tak długich paznokci jak do minionej niedzieli. Gdy nie chcemy obcinać, czy spiłowywać wszystkich paznokci możemy pozwolić sobie na ich łatanie, ja swoje reperowałam wg opisu Ani TUTAJ. U mnie mały skrót całej akcji.
Niestety u mnie paznokieć tak klejony wytrzymał jedynie 24h i obecnie mam wszystkie ścięte na krótko. A jakie są Wasze metody rotowania złamanych paznokci?

12/08/2013

Aferkowo...

Wiecie czego nie lubię? Oszustwa! Po opublikowaniu wyników konkursu dostałam maila od Cat Girl - jednak coś mi nie pasowało, mianowicie mail różnił się 2ma znakami od tego, który podała w zgłoszeniu i jaki ma podany na blogu, zaczęłam drążyć sprawę, gdy w adresie pojawiło się imię postanowiłam sprawdzić, czy może ktoś zna imię rzeczonej Cat Girl, okazało się, ze Gray wygrała u niej w konkursie, więc szybko logowałam się na Facebooka i pisałam do Kasi, dowiedziałam się, że właścicielka bloga nazywa się Olga, a adresatką paczki miała być Bożena, hmmm... Dziwne. Z resztą zobaczcie same naszą korespondencję:
W międzyczasie napisałam maila na adres podany w zgłoszeniu i Olga się odezwała i napisała do mnie swój adres w odpowiedzi na mojego maila, całą historią była mocno zaskoczona, ponieważ dostała takiego samego screena jakiego widzicie wyżej:

Ludzie mają tupet, na prawdę, cały czas uparcie brnęła w tym kłamstwie.

Nie mam siły, idę patrzeć na perseidy, może jakąś zobaczę, a moje życzenie będzie brzmieć "mniej fałszywców na świecie"