24/01/2015

RECENZJA: DeBBy róż do policzków 04.

Hej! Dzisiaj przybywam do Was z notką na temat różu do policzków mojego deBBy (jestem wizażystką tej marki i Collistara). Postanowiłam napisać tego posta ponieważ jeśli Was zaciekawię to zdążycie się wybrać do Super-Pharm przed wycofaniem tego produktu z szaf. Niestety zmieniana jest nie tylko szata graficzna róży, ale także ich wykończenie. Nie będzie już wypiekanych porównywalnych do Bourjois, wszystkie kolory będą matowe.


Lekki, wypiekany róż pozostawiający na skórze niesamowity efekt wygładzonej, stonowanej skóry. Miękki i aksamitny dzięki obecności specjalnym pudrów oraz mieszance jedwabistych pigmentów.

Hipoalergiczny. Bezzapachowy.

Cena 33,90 zł / 2,5 g jednak teraz są w promocji i kosztują niewiele ponad 23 zł, przypominam, że nie będzie już dostaw tego produktu, zostaje wyprzedany do zera.

Dostępność: wybrane Super-Pharmy.





Produkt zamknięty jest w plastikowym opakowaniu, czarnym, z okrągłym "okienkiem" gdzie doskonale widzimy jakiego koloru jest róż. Otwiera się go wysuwając jak szufladkę (da się ją całkowicie wyciągnąć) :) (nie umiem tego inaczej opisać), nie jest to rozwiązanie spotykane w innych produktach, dlatego zawsze, gdy go sprzedaję, pokazuję jak go otworzyć. Pozostając w temacie opakowania to jest ono dosyć skromie, nie wyczytacie na nim opisu produktu. Wydaje mi się, że pudełeczko przeżyje upadek, gorzej będzie z jego zawartością. Plastik szybko się rysuje.

Sam produkt jest wypukły, jak wszystkie róże wypiekane, i ma gramaturę 2,5 g, czyli dokładnie tyle samo ile te z Bourjois. Obecnie jest 6 odcieni, które prezentuję Wam na zdjęciu pod opisem produktu, jednak musicie pamiętać, że może być już brak niektórych odcieni. Wszystkie kolorki są o satynowym wykończeniu z bardzo drobnymi drobinkami rozświetlającymi, nie jest to gruby brokat, nadaje jedynie piękną taflę, idealne dla wielbicielek róży wypiekanych.



Podczas nakładania wystarczy delikatnie nabrać go pędzlem ponieważ jest bardzo miękki i świetnie współpracuje z włosiem. Niestety może delikatnie się pylić, jednak nie jest to duży problem. Możemy uzyskać delikatny efekt, nakładając go miękkim dużym pędzlem, lub mocniejszy, który częściej gości na mojej twarzy, przy pomocy skośnego, gęstego pędzla przeznaczonego do różu. Mój kolorek to 04 i jest pięknym różem o ciepłym odcieniu. Na zdjęciu jedynie on gości na moim policzku, jednak zwykle nakładam najpierw bronzer, a później jedynie delikatnie dokładam róż. Nie zauważyłam, aby mnie zapychał, podrażniał. Utrzymuje się na twarzy cały dzień bez poprawek, nie migruje po twarzy, nie ściera się, ale też nie ciemnieje w ciągu dnia.

Na lewym fot ilość jaką normalnie nakładam, na prawym więcej, aby pokazać lepiej kolor :)

20/01/2015

RECENZJA: Bielenda - Masełko do ust TROSKLIWA BRZOSKWINIA.

Cześć! Dzisiaj przybywam do Was z recenzją produktu marki Bielenda, który już od jakiegoś czasu gości w mojej kosmetyczce. Jest to pięknie pachnące, świetnie działające i mega wydajne masełko do ust troskliwa brzoskwinia. Już wiecie, że ten kosmetyk podbił moje serduszko, zapraszam Was więc do lektury pełnej jego recenzji.


Masełko do ust Bielendy skutecznie pielęgnuje i regeneruje delikatny naskórek ust, likwidując uczucie spierzchnięcia, ściągnięcia i suchości. Zawartość intensywnie regenerujących i odżywczych składników jak: masło karite, masło kakaowe i wit. E, sprawia, że skóra ust szybko się odnowi, odzyska miękkość i zdrowy wygląd.

Skład: Isohexadecane, Petrolatum (Nota N), Aqua (Water), Lanolin, Polyglyceryl-3-Diisostearate, Microcrystalline Wax, Butyrspermum Parkii (Shea Butter), Glycerin, Sucrose, Cera Alba (Beeswax), Parfum (Fragrance), Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Propylene Glycol, Rubus Idaeus Fruit Extract, Tocopheryl Acetate, Cetearyl Alcohol, Sodium Saccharin, Hydrogenated Polyisobutene, Palmitic Acid, Pottasium Sorbate, Sodium Benzoate, Ethylparaben, Mica.

Cena ok. 7 zł / 15 g.


Produkt zapakowany jest w kartonik, który jest bardzo przyjemny dla oka i to właśnie na nim znajdujemy wszystkie informację na temat tego masełka. Kolorystycznie pasuje do wersji którą posiadam. Opakowanie właściwe to malutkie plastikowe pudełeczko, które po same brzegi wypełnione jest produktem. Wieczko jest dobrze dopasowane, szkoda jednak, że nie jest zakręcane. Nosiłam w torebce masełko i samo się w niej nie otworzyło. Forma aplikacji jest mało higieniczna, używam go jedynie po wcześniejszym umyciu rąk, a w podróży używam wersji w tubce (malina).


Kosmetyk jest konsystencji masła, nie jest to produkt w typie maseł od Nivea, jest zdecydowanie lżejszej konsystencji, przypominającej mi masła do ciała. Przez to podczas pierwszej aplikacji włożyłam zdecydowanie zbyt głęboko palec w produkt i zaaplikowałam go zbyt dużo. Zapach jest cudowny, idealnie oddany zapach soczystych brzoskwiń, a smak jest delikatnie słodki, jednak tutaj już można wyczuć chemiczny posmak.


Odrobina produktu wystarcza na pokrycie ust. Nałożony w większej ilości daje delikatny kolor nude. Nakładałam jedynie cienką jego warstwę, wtedy usta były delikatnie nabłyszczone. Nie sklejał ust, pozostawiał je przyjemnie natłuszczone. Jednodniowa kuracja, czyli kilkukrotne smarowanie ust wystarczało, aby pozbyć się suchych skórek. Obecnie używam go przed wykonaniem makijażu, oraz w większej ilości na noc, tyle wystarcza, aby usta były cały czas w świetnym stanie. Zdecydowanie polubiłam się z tym produktem, przez świetne działanie, piękny zapach oraz jego niesamowitą wydajność (ubyło go bardzo mało podczas codziennego stosowania).

19/01/2015

Kosmetyczni ulubieńcy 2014 - kolorówka.

Hej! Pewnie już macie dosyć postów tego typu, ja jednak chciałabym podzielić się z Wami moimi typami w 2014 roku. Może nie znacie któregoś z tych produktów i Was zaciekawię swoim postem. O części tych produktów mogliście przeczytać już na blogu, część czeka na swój blogowy debiut.

Podkład: Tutaj wybór był łatwy, uwielbiam fluid Glam&Matt od Lirene. Niedawno zakupiłam kolejne jego opakowanie. Daje wg mnie piękny efekt, a jego recenzję możecie przeczytać TUTAJ. Kolejnym produktem tego typu jest Perfect Wear od Collistar, jego wodoodporna formuła, możliwość budowania poziomu krycia i brak efektu maski bardzo przypadły mi do gustu. Za niedługo pokażę Wam jaki efekt daje na mojej twarzy,

Puder: Tradycyjnie dalej używam Creme Puff od MaxFactor w odcieniu 05. Jest to produkt, którego kolor dopasowuje się do odcienia mojej skóry, czy podkładu, który aktualnie używam, nie ważne, czy jest lato, czy zima, kolor jest zawsze odpowiedni, a poziom zmatowienia mi odpowiada.

Korektor: Najczęściej sięgałam po sławny w blogosferze Camouflage Cream od Catrice 010 Ivory. Używałam go zarówno do ukrywania niedoskonałości, jak również pod oczy, szczególnie w makijażu wieczorowym, gdzie zależało mi na idealnym wyglądzie.


Konturowanie twarzy: Tutaj chyba nikt się nie zdziwi, że moje serce podbił produkt Dr Irena Eris PROVOKE modelator twarzy, który obecnie jest mocno zużyty i widać w nim znaczne ubytki. Lubię mocno zaznaczone kości policzkowe dlatego największe braki są w bronzerze. TUTAJ zobaczycie go w całej okazałości. W jego zastępstwie zakupiłam już DeBBy Sun Experience Bronzing Powder w odcieniu 03 i po kilku użyciach wiem, ze będzie godnym jego zastępcą i ulubieńcem roku 2015 ;) jeśli chodzi o rozświetlacz to tutaj wygrywa zdecydowanie ten od Essence, mój pierwszy produkt tego typu, a od razu wielka miłość, mowa oczywiście o Essence kremowy rozświetlacz soo glow! 10 look on the bright side, którego szerzej opisywałam TUTAJ.


Tusz do rzęs: Miniatura tuszu Clinique High Impact Mascara zachęca mnie do kupna pełnowymiarowego opakowania. Jestem przyzwyczajona do silikonowych szczoteczek, tutaj mam styczność z tradycyjną szczotką, która świetnie radzi sobie z moimi rzęsami - nie skleja ich, pięknie je rozdziela, wydłuża, pogrubia i podkręca, do tego stopnia, że zostaję pytana w drogerii jakiego tuszu używam.

Pomadka: Tutaj jest już ciężej, jednak wytypowałam 4 pomadki, które najczęściej gościły na moich ustach w minionym roku. Najpierw te w odcieniu nude, czyli kremowa Celia Pomadka Nude 602, która przyjemnie nawilżała usta, jednak nie była trwała, mimo to często po nią sięgałam, TUTAJ Wam ją pokazywałam. Kolejną nudziakową pomadką jest Viva Gam II od MAC, o wykończeniu satynowym, jest bardziej brązowa, a pieniążki z jej zakupu zostały przekazane na cele charytatywne (walka z wirusem HIV/AIDS). Oczywiście ulubieńcem jest także Candy Yum Yum MAC, czyli wściekle różowa matowa szminka, moje serce podbiła też czerwona Moulin Rouge 68 z DeBBy, mega trwała i nie wysuszająca ust!

18/01/2015

RECENZJA: Green Pharmacy - Balsam do ciała ALOES i MLEKO RYŻOWE.

Cześć! Już jakiś czas temu otrzymałam przesyłkę od Klubu Elfa Pharm, w której znajdował się balsam do ciała ALOES i MLEKO RYŻOWE i najwyższy czas podzielić się z Wami opinią na jego temat.


Inspiracja Naturą. Aromatyczna przyjemność i pielęgnacja lekką, nietłustą emulsją, która długotrwale nawilża, regeneruje, wygładza i zmiękcza. Ulga dla skóry suchej, łuszczącej się, wrażliwej, pozbawionej miękkości i elastyczności. Wchłania się szybko i delikatnie otula zmysłowym zapachem. Przywraca równowagę i komfort, odbudowuje warstwę lipidową. Ekstrakt z aloesu regeneruje i ujędrnia, łagodzi podrażnienia. Mleko ryżowe i witamina E poprawiają wygląd i kondycję skóry. Kwas hialuronowy i pantenol są siłą nawilżania. Olej z australijskich orzechów macadamia odżywia i regeneruje, gdyż zawiera kwas omega 7, składnik młodej skóry.

Skład: Aqua, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Cyclopentasiloxane, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Ethylhexyl Stearate, C12-15 Alkyl Benzoate, Glyceryl Stearate, Argania Spinosa  Kernel  Oil, Ficus Carica Fruit Extract, Tocopheryl Acetate, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum, Triethanoloamine, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Butylparaben, Benzyl Salicylate, Linalool, Coumarin, Limonene, CI15985, CI 42090.


Cena: ok. 14 zł / 500 ml


Balsam zamknięty jest w ciemnej butelce o pojemności 500 ml. Szata graficzna typowa dla wszystkich produktów Green Pharmacy, znajdziemy tam wszystkie informacje na temat produktu. Cieszę się, że aplikator to pompka, jest to bardzo wygodne rozwiązanie. Dodatkowo istnieje możliwość jej blokady, dzięki czemu w podróży nic się nie wydostanie z opakowania. Wewnętrzne ścianki są śliskie, dlatego cały produkt spływa w dół i na pewno nie będzie problemu ze zużyciem go do ostatniej kropelki. Butelka jest półprzezroczysta - widać ile produktu pozostało w opakowaniu.

Sam produkt jest dosyć rzadkiej konsystencji, przypomina mi lekkie emulsje do ciała. Lekko sunie po ciele, dobrze się wchłania. Nie pozostawia tłustej warstwy na ciele. Używałam  go głównie po wizycie w solarium i tutaj bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, jako jedyny zapobiegł wysuszeniu skóry i jej łuszczeniu się, wtedy balsamowałam ciało 2 razy dziennie, właśnie z powodu tego, że było narażone na wzmożoną suchość. Podczas, gdy nie potrzebowałam ekstra nawilżenia wystarczało jednokrotne użycie, a skóra była aksamitna, odżywiona. Zapach jest bardzo delikatny, świeży, nie pozostaje długo na ciele, na pewno nie będzie się gryzł  ulubionymi perfumami.

Podsumowując jest to bardzo przyjemny produkt nawilżający ciało, bez jego natłuszczania. Podczas regularnego używania zauważyłam znaczną poprawę stanu mojej skóry, nie musiałam też codziennie balsamować ciała, ponieważ nie czułam takiej potrzeby. Dodatkowo produkt jest bardzo wydajny.

09/01/2015

LUTY: Akcja zużywania zapasów próbek - INFO!

Hej! Niedawno pisałam na Facebooku, że chciałabym zorganizować akcję zużywania próbek, mam wrażenie, że nie do końca zostało zrozumiane o co mi chodzi. Przychodzę więc do Was z postem czysto informacyjnym jak chciałabym, aby ta akcja wyglądała.

Akcja trwałaby przez cały miesiąc LUTY 2015.
1. W okresie 01.02 do 05.02 należy zamieścić na blogu zdjęcie wszystkich posiadanych próbek wraz z ich ilością. Bardzo proszę o umieszczenie w poście banerku akcji i podlinkowanie do tego posta. Możecie napisać ile próbek chciałybyście zużyć przez okres trwania akcji,
2. Linki do Waszych postów z akcją znajdą się w tym wpisie oraz w moim poście, gdzie zamieszczę swoją kolekcję próbek.
3. W okresie 01.03 do 05.03 zamieszczacie u siebie podsumowanie akcji wraz ze zdjęciem i ilością zużytych próbek, jeśli macie ochotę możecie krótko opisać jak dane próbeczki się sprawdziły.
4. Ja w swoim podsumowaniu podlinkuję Was i Wasze zużycia.
5. fajnie by było gdybyście w pasku bocznym zamieściły banerek odnośnie akcji.

Co rozumiem pod pojęciem PRÓBKA? Są to wszelkiego rodzaju saszetki, również maseczki jednorazowe, miniaturki produktów, zaliczam tutaj też próbki zapachów.

08/01/2015

Inne zastosowanie kosmetyków, czyli jak wykorzystać buble.

Hej! Pewnie nie jedna z Was zakupiła kiedyś kosmetyk, który totalnie nie spełniał swojej roli i miałyście ochotę go wyrzucić, dlatego właśnie dzisiaj chciałabym przekazać Wam kilka innych zastosowań kosmetyków, które się nie sprawdzają w swojej pierwotnej roli.

Oliwka do ciała / olejek do włosów / oleje - Pewnie wielokrotnie zakupiłyście oliwkę która zamiast nawilżać jedynie tłuści ciało pozostawiając nieprzyjemny film, bądź obciąża Wasze włosy. Tutaj chciałabym zaproponować Wam dwie możliwości wykorzystania takiego kosmetyku. Pierwszym jest peeling do ciała - cukrowy bądź kawowy właśnie z dodatkiem oliwki. Przez to, ze ciało spłukujemy ciepłą wodą jej nadmiar zostanie usunięty z ciała i skóra zostanie przyjemnie nawilżona. Kolejnym sposobem jest dodanie oleju do maski do włosów - jeśli samodzielnie się nie sprawdził to mniejsza ilość wraz z innym produktem odżywiającym włosy może nam przypasować, o swojej ulubionej masce pisałam TUTAJ.

Szampon do włosów -  niejednokrotnie słyszałyście, że jeśli ten produkt nie polubi się z Waszymi włosami to możecie go użyć do mycia pędzli, jeśli macie szampon z odżywką to z pewnością podziękują Wam Wasze pędzle z włosia naturalnego a taką kąpiel.

Odżywka do włosów - jeśli obciąża Wasze włosy to spróbujcie golić nogi nią posmarowane, zmiękczy ona skórę, ułatwi poślizg maszynki i Wasze łydki będą gładkie na dłużej.

Płyn do kąpieli, żel pod prysznic - niektóre żele niestety wysuszają naszą skórę więc osobiście zużywałam  te produkty do prania, zwykle były to rzeczy na których jakoś bardzo mi nie zależało, czyli ścierki do podłogi itp. Można również używać ich do mycia podłóg, ja jednak preferuję płyny do mycia takich powierzchni lub płyn do mycia naczyń.

Matowe pomadki - jeśli mamy pod ręką taki produkt, a nie posiadamy w danym momencie różu do policzków to matowa szminka sprawdzi si w tej roli wprost idealnie, jednak potrzeba troszkę wprawy, aby nie wyglądać jak klaun :)

Krem do ciała - tłuste kremy do ciała moja babcia używała do czyszczenia butów i torebek. Kiedyś usłyszałam również, ze można nimi czyścić meble, jednak chyba nie zaryzykuję.

Pasta do zębów - chyba każdy z nas kiedyś chociaż raz czyścił nią srebro, dodatkowo kiedy nie mamy pod ręką innego specyfiku możemy posmarować nią wyprysk (działa to tylko z białymi pastami) i zostanie wysuszony.

Płyn do higieny intymnej - osobiście używam ich do mycia pędzli oraz włosów, a gdy jadę poza miejsce zamieszkania to najczęściej zabieram z sobą tylko płyn z Facelle i używam go do mycia ciała, włosów, twarzy.


A jakie są Wasze triki na inne wykorzystanie kosmetyków?

07/01/2015

DENKO: ostatnie 4 miesiące (wrzesień, październik, listopad, grudzień 2014)

Cześć! Dzisiaj chciałabym pokazać Wam produkty, które zużyłam w ostatnim czasie. Jest tego sporo, więc czeka Was dużo zdjęć i krótkich opinii :) podzieliłam sobie wszystko na kategorie i właśnie tak chciałabym Wam przedstawić zużycia z 1/3 roku.


Chyba najwięcej produktów w moich zużyciach to kosmetyki do mycia ciała. W minionych miesiącach otulałam swoje ciało w słodkich zapachach. Jako miłośniczka kokosa z chęcią używałam żelu pod prysznic Original Source Coconut, który zakupiłam podczas promocji w drogerii Rossmann, przyjemny produkt, który nie wysusza ciała, jednak szybciutko się kończy i jego zapach nie pozostaje na ciele. Skusiłam się też na wypróbowanie żelu marki Isana o zapachu marakuja i kokos. Pierwszy raz miałam styczność z tymi kosmetykami i przypadły mi do gustu, tanie, wydajne, dobrze oczyszczające ciało, jest tez duży wybór zapachów. Zdecydowanym hitem ostatnich miesięcy był olejek do kąpieli Bielenda ylang-ylang & róża, o którym pisałam TUTAJ. Jak tylko zużyję wszystkie kosmetyki do mycia z pewnością kupię kolejne ich produkty, ponieważ są wydajne, nie wysuszają ciała, cudownie pachną i nadają się zarówno do kąpieli, jak również jako żel pod prysznic. Dobrze myją i pozostawiają piękny zapach na skórze. Trójkę pięknie pachnących żeli pod prysznic Lirene (brzoskwiniowy deser, różany ogród, szampańska truskawka), które bardzo przypadły mi do gustu opisałam TUTAJ. Dodatkowo używałam peelingów do ciała. Jeśli mnie regularnie czytacie, to wiece, że preferuję ostre peelingi. Te które zużyłam w minionym czasie należą do delikatnych zdzieraków. Jednym jest pięknie pachnący porzeczkowy peeling myjący od Joanny, którego słodki zapach bez chemicznych nut podbił mój nos, nie wysusza, a drobinki peelingujące są bardzo delikatne. Drugim takim produktem był średniaczek z Ziaja czyli orzeźwiający peeling do twarzy i ciała, który niestety nie przypadł mi do gustu ponieważ był rzadki, nie pienił się, ciężko się go rozprowadzało na ciele, pełna recenzję znajdziecie TUTAJ. Jak zawsze pojawia się płyn do higieny intymnej Facelle, tym razem w wersji Sensitive. Jest to produkt wielozadaniowy, o którym pisałam TUTAJ. Obecnie zużywam kolejną butelkę tego produktu - do mycia ciała, włosów, twarzy. 

Jeśli chodzi o nawilżanie ciała to w ostatnim czasie nie popisałam się jeśli chodzi o zużywanie zapasów, mam nadzieję, ze zacznę je w końcu wykańczać ponieważ mam kilka otwartych produktów, które czekają na debiut na blogu oraz na wykończenie. Poprawny, jednak nie zachwycający był balsam ujędrniający od Nivea, nie dawał rady z bardzo wysuszona skórą, na szczęście szybko się wchłaniał i pozostawiał skórę otuloną charakterystycznym zapachem znanym chyba każdemu. Kolejny produkt to balsam intensywna regeneracja od Cztery Pory Roku, który niestety u mnie się nie sprawdził. Zapach nie podbił mojego nosa, a dosyć gęsta, tępa konsystencja zniechęcała mnie do używania tego balsamu. Dodatkowo kosmetyk ciężko się wchłaniał i pozostawiał na skórze tłusty film.


Kolejna kategorią kosmetyków są te do pielęgnacji włosów. Są tutaj zarówno hity, jak i produkty, które okazały się bublami. Dwie butelki szamponu dla dzieci Babydream (wersja zwykła i ułatwiająca rozczesywanie) pokazują jak bardzo lubię ten produkt. Jeśli odpowiednio myje się skalp to nie ma problemu z plątaniem włosów, dobrze je oczyszcza, nawet z olei. Nie obciąża, ani nie wysusza włosów, pełną recenzję znajdziecie TUTAJ. Szampon Schauma lekkość i pielęgnacja mnie zawiódł, niesamowicie obciążał moje włosy, po myciu wieczorem już rano były w tragicznym stanie, zużyłam go do mycia pędzli, a pełną recenzję przeczytacie TUTAJ. Teraz czas na produkt, który nie robił nic z moimi włosami, mowa o błyskawicznej odżywce do włosów farbowanych od Marion, nawet czasami je obciążał, jedynym plusem był przyjemny zapach, który długu się na nich utrzymywał, pisałam o niej TUTAJ. W końcu zużyłam odżywkę z z pokrzywą i zieloną herbatą od Joanna. Była to odżywka bez spłukiwania, jednak się nie sprawdziła i używałam jej przed myciem włosów, wtedy nie obciążała ich, a przy okazji pomagała w ich rozczesywaniu, pełną recenzję znajdziemy TUTAJ.


Teraz czas na pielęgnacje twarzy. Bardzo przyjemny okazał się Max Matt Gel od Clarena, którego recenzję możecie przeczytać TUTAJ. Świetnie oczyszczał twarz i pomagał w walce z niedoskonałościami, jednocześnie nie wysuszając cery. Jak zawsze używałam też żelu z Biedronki, tego różowego, mojego ulubionego, BeBeauty delikatny żel-krem łagodzący do mycia twarzy, który porównywałam z niebieskim TUTAJ, w przeciągu 4 miesięcy zużyłam 2 opakowania. Celia Kolagen - Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu to produkt, którego używałam do odświeżania twarzy oraz do domywania buzi po demakijażu i właśnie w taki sposób najlepiej się sprawdzał, pełną recenzję znajdziecie TUTAJ. Kolejny raz używałam peelingu morelowego dla skory tłustej i trądzikowej od Soraya i jak zawsze byłam bardzo zadowolona, peeling ma przyjemną konsystencję, a mocno ścierające drobinki bardzo przypadły mi do gustu. Drugim zużytym peelingiem do twarzy jest ten od Ziaja z serii Liście Manuka, czyli pasta do głębokiego oczyszczania twarzy przeciw zaskórnikom, który bardzo lubię i jego pełną recenzję znajdziecie TUTAJ, a ja z pewnością do niego wrócę, gdy tyko zużyję ten który obecnie używam. Nie używam regularnie wody termalnej, ale skoro ją dostałam w prezencie to z chęcią codziennie rano budziłam się dzięki niej, zdarzało mi się biegać za moim mężczyzną po mieszkaniu i go psikać nią gdy chciałam mu zrobić żart :) mowa oczywiście o wodzie termalnej od Vichy. Bardzo przyjemnym produktem okazał się krem do twarzy Alterra Hydro Tagescreme Bio-Traube und Bio-Weisser Tee (Krem nawilżający z winogronem i białą herbatą na dzień) o którym pisałam TUTAJ. Zużyłam również krem pod oczy z Anatomicals, który był niesamowitym bublem, moją opinię na jego temat znajdziecie TUTAJ. Kolejne opakowanie spirytusu salicylowego to już tradycja w mojej pielęgnacji, używam go sporadycznie w momentach nasilonego trądziku aby szybko wysuszyć wypryski.


Jeśli chodzi o kolorówkę to zdenkowałam oba kolory podkładów Lirene Glam & Matt, które posiadałam, pojawiła się o nich notka, gdzie je bardzo chwaliłam, TUTAJ znajdziecie recenzję. Z pewnością do nich wrócę, chociaż znalazłam ideał jeśli chodzi o fluid i nie jest to Lirene. Drugim produktem jest ulubiony puder wykańczający, czyli Creme Puff od MaxFactor 05, który niestety nie przeżył 2 upadków i zdecydowałam się na zakup kolejnego opakowania.


Ostatnia część zużyć to mały misz-masz, czyli perfumy Celine Dion Signature i ulubiona kulka z Garnier. Oprócz tego miniaturka olejku Nuxe Huile Prodigieuse, która tak bardzo mnie oczarowała, e kuppiłam pełnowymiarowe opakowanie, a całą recenzję najdziecie TUTAJ. Oprócz tego 9 próbek.

PODSUMOWUJĄC: 31 produktów pełnowymiarowych i 9 próbek

04/01/2015

RECENZJA: Essence kremowy rozświetlacz soo glow! 10 look on the bright side.

Cześć! Na początku nowego roku kalendarzowego czas na szalony karnawał, dlatego chciałabym dzisiaj pokazać Wam produkt, który skradł moje serduszko końcem minionego roku, i idealnie będzie się sprawdzał podczas wykonywania makijaży imprezowych  i nie tylko.


Blask totalnie glamour! Rozświetlacz daje cerze piękne rozświetlenie. Jego kremowa konsystencja zmienia się w aksamitną pudrową, zaraz po aplikacji. Łatwy do nakładania palcami, zapewnia wspaniałe akcenty na policzkach, pod brwiami lub w wewnętrznych kącikach oczu.

Cena: 11,99 zł / 4g.


Produkt zamknięty jest w poręcznym opakowaniu zamykanym na klik, nie boję się, że połamię paznokcie podczas jego otwierania, a sam plastik wydaje się być solidny. Na opakowaniu znajdziemy krótki opis produktu, skład, wagę oraz okres przydatności do używania od czasu otwarcia. Sam kosmetyk jest bezzapachowy, o kremowej konsystencji. Do wyboru mamy 2 kolory:
10 look on the bright side - złoty,
20 bright up your life - różowy.

Posiadam kolorek złoty, chociaż długo zastanawiałam się, który odcień będzie dla mnie odpowiedni. Nakładany na twarz momentalnie zmienia swoją konsystencję z kremowej na pudrową. Aplikowałam go palcami, jak również pędzelkiem mini kabuki i obecnie właśnie tak najczęściej jest przeze mnie nakładany pod łuk brwiowy, na skronie i w okolicy górnej wargi. Nie ma problemu z jego aplikacją, nie tworzy plam, nie ściera nałożonego wcześniej podkładu, czy pudru. 


Mój zloty kolorek daje piękną poświatę o satynowo-perłowym wykończeniu, nie ma tutaj mowy o tanim błysku, nie posiada drobinek brokatu, które mogłyby się przemieszczać po twarzy w ciągu dnia. Po delikatnym roztarciu niewielkiej ilości produktu (jest bardzo dobrze napigmentowany) tworzy się piękna tafla odbijająca światło i nadająca twarzy naturalny blask, dla mnie efekt jest super, co z resztą możecie zobaczyć na załączonych zdjęciach.

Jeśli chodzi o trwałość to nie zauważyłam, aby się ścierał, przez cały dzień pięknie błyszczy. Zakupiłam go niedawno, jednak wydaje mi się, że nie będzie to produkt mało wydajny, wręcz przeciwnie, powinien wystarczyć na długo.

Po co więc przepłacać? 12 zł to nie jest majątek, a ten produkt zdecydowanie trafia do odkryć 2014 roku :)


Jeśli chodzi o resztę makijażu to użyłam:

podkład: Collistar, Perfect Wear Podkład w Płynie wodoodporny 03
puder: Max Factor, Creme Puff Pressed Powder Puder odcień 05 Translucent
konturowanie: Dr Irena Eris, PROVOKE - FACE OVAL DESIGNER Modelator twarzy.
tusz: Clinique, High Impact Mascara
pomadka: Golden Rose, Perfect Shine Lipstick 207